Za mną krótkie wakacje i pobyt w rodzinnych stronach. Z domu rodziców przywlekłam jedną z dwóch puf, datowany na '79 klocek na kółkach, w którym woziłyśmy się z moją siostrą w czasie tych ulotnych chwil, kiedy nie tłukłyśmy się (niejednokrotnie zupełnie na serio, niestety...).
Od jakiegoś czasu brakowało mi miejsc do siedzenia w naszym wynajmowanym mieszkaniu wyposażonym w niewielką, nieszczególnie wygodną sofkę. Zaczęłam szukać na allegro starych puf z zamiarem obicia nowym materiałem. Kiedy okazało się, że te z mojego dzieciństwa nie zostały wywalone, strasznie się ucieszyłam i poczułam misję: zrobię im mejkołwer!
Po tkaninę wiadomo - do IKEA, bo z tym bieda totalna, a na sprowadzanie czegoś fajnego (=drogiego) z zagranicy brak środków. Z resztą, pomyślałam - jak coś spierniczę, nie będzie żal:).
Potrzebowałam jasnego materiału z minimalną ilością kolorów. [Oczekujemy na fotel, który zamówił mój mąż. Mebel jest dość konkretny kolorystycznie, aż się boję, bo już kilka wzorów w salonie mamy. Utknął w Poznaniu, po tym, jak się okazało, że nie wejdzie do naszego auta. Fotel, nie mąż.]
Nie było tkaniny, na którą polowałam, kupiłam więc prawie białe płótno w czarne wzory, trochę dziecinne, ale może być.
Dobra, oto pufa/puf w wersji oryginalnej:
Postanowiłam nie zdzierać tego cudnego obicia, zapewne stuprocentowo sztucznego, bo drapie niemiłosiernie siedzącego w tyłek (nie wiem, jak znosiliśmy to te ponad 20 lat temu, zwłaszcza, że do kompletu były równie gryzące fotele i tak zwana wersalka, próżno szukać ukojenia).
Z kupionej tkaniny uszyłam powłokę na pokrywę i skrzynię pufy.
Materiał przytakowałam zszywkami, tam, gdzie było za grubo przybiłam gwoździe. Taker słabo współpracował, zbliżała się 22ga, więc zrezygnowałam z opcji ściągalnej powłoki pokrywy pufy, byle jak najszybciej skończyć pracę...
Oto rezultat 2 godzinnej pracy, tadaaaa:
Jest kilka rzeczy do poprawki, a już na pewno kółka do wymiany.
Ale z rezultatu jestem zadowolona, zwłaszcza, że praktyczność tego mebla jest ogromna.
No i wzruszająca kontynuacja rodzinnych tradycji: moje dzidy od razu odkryły najfajniejsze przeznaczenie pufki, którą nazwały
bobowozem:)))))))