Niektóre znalazłam w rodzinnym domu. Leżały zatknięte w jakąś książkę, przywleczone zapewne z poczekalni w przychodni dziecięcej, gdzie przesiadywałam jako dzieciak czasami godziny czekając na badanie. Niesamowite, ile wówczas ludzie mieli czasu. Kaszląc, smarcząc, dusząc się w niewietrzonych pomieszczeniach, spędzało się w tych kolejkach życie.
Od nudy częściowo ratowały właśnie ulotki: zachęcające do mycia zębów, rąk, ostrzegające przed świerzbem, wszawicą, informujące o szkodliwości palenia. Wisiały w takich drewnianych korytkach przytwierdzonych do ściany i ich lektura była stałym elementem poczekalniowego życia.
Kilka jest znaleziskiem z czasów, gdy pracowałam jako nauczycielka . Węsząc skarby przerzucałam zakurzone kartony ze starymi pomocami naukowymi i książkami przeznaczonymi do spalenia w szkolnej kotłowni. Zawsze coś znalazłam:)
Kiedyś uratowałam od zniszczenia te stare plansze dydaktyczne. Uwielbiam je.
Tego typu plakaciki są (zazwyczaj) ładne, zabawne i unikatowe przede wszystkim, doskonale nadają się na element dekoracyjny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz