
Strasznie ubolewam nad wyglądem ulic, witryn sklepowych, wejść do
budynków, bram w Polsce. Bałagan, chaos, estetyczna samowolka. Banery,
szyldy, potykacze przekrzykują się formą, wielkością, kolorami i czym
tylko da się. Walczą o klienta, który jednak chyba w tym natłoku
informacji podanych na pstrokatym talerzu niewiele widzi...
A
przecież wystarczyłoby zunifikować, obwarować konkretnymi wytycznymi i
dopilnować ich przestrzegania, edukować ludzi... Okropnie to boli, gdy
widzę piękną kamienicę zasłoniętą nośnikami przeróżnej treści i maści
(zawsze cierpiałam czekając na tramwaj na teatralce w Poznaniu - piękne kamienice, których spod blach, banerów, płacht prawie nie było widać;(... )
Na szczęście nie osiągamy absolutu w tej sferze:
Ale przecież może być naprawdę ładnie:
To zdjęcia z Berlina, w którym jednak również zdarzały się maszkary, na przykład:
A skoro wracam do Berlina, to koniecznie muszę pokazać wystawy ze świetnymi strojami ludowymi. Skórzane portki i kraciaste spódniczki do kupienia są nie tylko w sklepach cepeliopodobnych, ale również w regularnych domach handlowych, a nawet w sieciówkach typu New Yorker. Oczywiście czasami prezentacja na manekinach nie jest zbyt przekonująca, wówczas więcej inspiracji może dostarczyć widok fikuśnego stroju bezpośrednio na sympatycznym panu kasjerze:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz