Znajomy, przyjazny, wywołujący u mnie mile skojarzenia z wakacjami u babci - zapach obornika, krów, wsi. Wylądowałam na irlandzkiej prowincji, u przyjaciół w odwiedzinach.
To nie ogromny, tętniący życiem, kosmopolityczny Dublin, gdzie mieszkali jeszcze rok temu, lecz mała mieścinka.
Wokół krówki i owieczki, a na mnie ogromne wrażenie zrobiły drewniane okiennice i witryny sklepików, barów, pubów. Okrrrropnie podoba mi się to na wyspach! Rozrzut kolorystyczny - szeroki: od wyważonych pasteli, po odważne, zdecydowane żółcie, fuksje, błękity. Sąsiadujące ze sobą fasady tworzą cudną mozaikę.
Takie witryny wyglądają dobrze (albo i lepiej) nawet wówczas, gdy są stare i nieco odrapane.
A różnokolorowe drzwi miały ponoć pomagać wracającym z pub'ów podchmielonym Irlandczykom w rozpoznaniu swojej posesji;) Clever!
zdjęcia jakieś okopcone;
OdpowiedzUsuńmgła była?
tak, zaciągnęło ze wschodu;)
OdpowiedzUsuń